Jako dziecko regularnie uczęszczałem do zboru z rodzicami. Pamiętam te wspaniałe szkółki niedzielne z flanolagrafami i ciocie, które opowiadały fascynujące historie biblijne. W czasach mojego dzieciństwa w naszym zborze był wujek, który zawsze wyróżniał się swoją niezwykłością. Na przykład przy każdej pieśni śpiewanej ze „Śpiewnika Pielgrzyma” grał na skrzypcach. To może nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że czasami, gdy pieśń była śpiewana nienajlepiej, przerywał granie i zaczynał osobiście prowadzić śpiew, dyrygując.
Pamiętam też, że czasami, gdy przyjeżdżał jakiś kaznodzieja z zagranicy, ten wujek go tłumaczył. Znał dobrze język angielski, niemiecki i francuski. Nie było to jednak zwykłe tłumaczenie na język polski. Wkładał on tak wiele energii w to co robił, że zwykle to, co tłumaczył na nasz język, było o wiele dłuższe w przekazie niż to, co można było słyszeć w oryginale.
Jako dziecko uczęszczałem na lekcje języka angielskiego, które prowadził w domu. W latach 70-tych nauka języka anielskiego była dość niepopularna, ale spędzony tam czas okazał się wielce pomocny dla mnie dzisiaj. Pamiętam, że kiedy wchodziło się do jego domu, miał w przedpokoju mnóstwo regałów z książkami. On kochał książki i zachęcał do ich czytania. Potrafił zaszczepić w ludziach miłość do literatury. Sam mnóstwo czytał i co więcej, wiele tłumaczył z języków obcych. W tamtym trudnym okresie zostało wydanych kilkadziesiąt książek. Owoce tych wydawnictw zbieramy do dziś. Bo któż nie pamięta (informacja dla wszystkich po 40-tym, roku życia) wspaniałych „Szkiców Biblijnych”, serii książek „Poznaj Biblię”, czy „W poszukiwaniu prawdziwego szczęścia” oraz „Duchowe przebudzenie”. Można wymieniać ich wiele: seria 4 książek dla dzieci wydana pod wspólnym tytułem: „365 dni ma rok”, a w tym: „Biblia w obrazkach dla małych oczu”, „Codzienny chleb dla chłopców i dziewcząt”, „Rozmyślania” czy „Tajemnica dzikiego boru”. Do dziś te książki są wydawane i wznawiane, ale niestety widnieją tam już inne nazwiska na stronie redakcyjnej… Najciekawsza dla mnie była Biblia w obrazkach. Przepiękne obrazki historii biblijnych sprawiły, że można było autentycznie przeżywać to, co zapisane było na kartach Biblii. Była to jedyna książka wydana tak pięknie w tych czasach, a klisze do wydania tej książki wujek Prower przywiózł ze Stanów Zjednoczonych.
Wielu ludzi, nawet wierzących, uważało wujka za dziwaka. On robił rzeczy szczególne, niezwykłe, wyjątkowe. Na przykład pomimo wykształcenia nigdy nie unikał pracy fizycznej, jak roznoszenie mleka, zbijanie drewnianych skrzyń itd., pomimo że miał propozycje pracy na wysokich stanowiskach również za granicą.
On kochał ludzi i miał dla nich czas. Jego dom był otwarty dla różnych osób. Pojawiali się u niego zwykle tacy, których inni odrzucali, czasami ludzie prości. Bywali też ludzie znani, tacy jak np. George Verwer (do dziś mówi, że brat Prower wywarł największy wpływ na jego życie), czy Corrie ten Boom. On miał czas dla nich wszystkich. Byli to ludzie z różnych denominacji, bo on nie zamykał swego serca i myślenia tylko dla jakieś jednej, wybranej grupy wierzących.
Kochał dzieci, a oto i historia z tym związana. Miałem wtedy może 10 czy 11 lat, kiedy przyjechał do naszego domu. Wszyscy na niego czekali, gdyż w naszym rodzinnym domu przebywali goście ze Szkocji, którzy mieli usługiwać w różnych zborach. Pamiętam, że gdy trochę spóźniony dotarł do naszego domu, przywitał się ze wszystkimi.
W jakiś sposób dowiedział się, że jestem chory (zwykła grypa). Wtedy przeprosił gości i poszedł do pokoju na piętrze, by ze mną porozmawiać i pocieszyć mnie. Było to niezwykłe; rozpromieniony uśmiech wujka pozostał do dziś w mojej pamięci. Nie mogłem zrozumieć, że ktoś taki znalazł dla mnie czas.
Parę lat późnej, a miało to miejsce 12 lipca 1976 r nagle ten wujek zmarł na zawał serca. Miał 59 lat. Stało się to tak nagle i nikt się tego nie spodziewał. Na pogrzebie były tłumy ludzi. Pozostawił po sobie niezatarte wspomnienie człowieka autentycznej wiary. Był człowiekiem, który „płonął” dla Boga jasnym i wyraźnym światłem. Jako dziecko nie mogłem zrozumieć jego śmierci, nawet dorosłym było to trudno pojąć.
Po latach przeczytałem słowa Basilei Schlink: „Nie ważne, czy rozumiesz do końca wolę Boga, ale czy naprawdę Go kochasz i ufasz Mu, mimo że go nie rozumiesz”.
Piotr Żądło
Kościół Wolnych Chrześcijan w Bielsku-Białej.